Pierwszy wpis z Madery chce poświęcić jedzeniu, co nie ukrywam jest moją największą pasją. Jak już wspomniałam, ryby są ogólnodostępne i bardzo popularne na wyspie. Specjalnością kuchni Madery jest Espada. Jest to ryba głębinowa, zamieszkująca wyłącznie wody Madery i Japonii. W karcie praktycznie każdej restauracji znajdziemy danie z Espadą. Najpopularniejsza to Espada con banana, czyli ryba w jajecznej panierce podawana z pieczonym bananem, często w towarzystwie sosu z marakui.
Dostępność do owoców morza to coś, czego zazdroszczę mieszkańcom południowej Europy. Na Maderze możemy spróbować praktycznie wszystkiego od krewetek i kalmarów poprzez ostrygi i ośmiornicę, aż po ślimaki i przegrzebki.
Tradycyjną przekąską, a także przystawką przed posiłkiem jest chlebek z mąki żytniej podawany z dużą ilością masła czosnkowego.
Madera to absolutny raj dla wielbicieli marakui, wszystkim polecam jej deserową wersję jako piankę lub parfait.
Dla mnie największym skarbem Madery są owoce, a zwłaszcza ich krzyżówki. Marakuja : zwykła, cytrynowa, pomarańczowa, banananowa, tutti frutti czy pomidorowa. Do tego ananasowobananowa monstero deliciosa i cała plejada znanych nam, ale dużo smaczniejszych bananów, mango czy ananasów. Miejscem, gdzie na pewno zakupicie te cuda jest targ w Funchal.
Od pierwszego dnia, hasłem przewodnim wyjazdu były słowa "Idziemy na solonego dorsza". Chociaż jest to portugalska specjalność, dosyć ciężko było znaleźć miejsce, gdzie podają tradycyjne Bachalau. Jednak udało nam się znaleźć restaurację, dodatkowo absolutnie wyjątkową. Raz na zawsze pożegnałam się z przekonaniem, że suszona, a w dodatku konserwowana w soli ryba jest nie jadalna. Co więcej, ryba była przygotowana w taki sposób, że nigdy nie powiedziałabym, że wcześniej była suszona.
Magicznym miejscem, które zmieniło moje podejście do dorsza jest Bchalau com Todos. Urocza restauracja, położona na uboczu całkowicie poświęcona dorszowi. W menu króluje bachalau na 17 sposobów, a do tego rewelacyjne madeiry oraz wina.
Dostępność do owoców morza to coś, czego zazdroszczę mieszkańcom południowej Europy. Na Maderze możemy spróbować praktycznie wszystkiego od krewetek i kalmarów poprzez ostrygi i ośmiornicę, aż po ślimaki i przegrzebki.
Madera to absolutny raj dla wielbicieli marakui, wszystkim polecam jej deserową wersję jako piankę lub parfait.
Dla mnie największym skarbem Madery są owoce, a zwłaszcza ich krzyżówki. Marakuja : zwykła, cytrynowa, pomarańczowa, banananowa, tutti frutti czy pomidorowa. Do tego ananasowobananowa monstero deliciosa i cała plejada znanych nam, ale dużo smaczniejszych bananów, mango czy ananasów. Miejscem, gdzie na pewno zakupicie te cuda jest targ w Funchal.
Od pierwszego dnia, hasłem przewodnim wyjazdu były słowa "Idziemy na solonego dorsza". Chociaż jest to portugalska specjalność, dosyć ciężko było znaleźć miejsce, gdzie podają tradycyjne Bachalau. Jednak udało nam się znaleźć restaurację, dodatkowo absolutnie wyjątkową. Raz na zawsze pożegnałam się z przekonaniem, że suszona, a w dodatku konserwowana w soli ryba jest nie jadalna. Co więcej, ryba była przygotowana w taki sposób, że nigdy nie powiedziałabym, że wcześniej była suszona.
Magicznym miejscem, które zmieniło moje podejście do dorsza jest Bchalau com Todos. Urocza restauracja, położona na uboczu całkowicie poświęcona dorszowi. W menu króluje bachalau na 17 sposobów, a do tego rewelacyjne madeiry oraz wina.
Bahalau com todos
- Rua Portão de São Tiago, 17
- 9060-250 Funchal, Madeira
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz