czwartek, 30 stycznia 2014

Ulubione rzeczy w Styczniu 2 + Instagram

Styczeń już prawie za nami, studenci (w tym ja) walczą z egzaminami, a nowy post to idealna wymówka, żeby na chwile odejść od książek. 


Nie jestem specjalistką od makijażu, na co dzień maluję się bardzo delikatnie. Według zasady mniej znaczy więcej. Na poświątecznych wyprzedażach kupiłam róż Benefit Sugarbomb. Jest on bardzo jasny i delikatnie podkreśla policzki na kolor brzoskwiniowy. W tym miesiącu na nowo odkryłam klasyk od Guerlain Les Meteorites, mam go od dawna i od czasu do czasu do niego wracam.  Kolejna zdobyczą z wyprzedaży jest pędzel z Sephory (nr 43), ma bardzo zwarte włosie dlatego bardzo łatwo nim aplikować róż czy bronzer. 

Dzisiejszy makijaż : Lancome Teint Miracle+ Benefit Sugar Bomb+ Guerlain Meteorites



Kolejnym bardzo udanym zakupem jest szlafrok z kapturem z Oysho. Polecam każdemu dla kogo poranne wyjście z ciepłego łóżka, zwłaszcza zimą, stanowi wyzwanie.


Moim kolejnym epokowym odkryciem Stycznia są woski z Yankee Candle. Początkowo nie byłam ich fanką, aczkolwiek mają dwie ogromne zalety. Przede wszystkim są tanie, po drugie stanowią test zapachu. Mam nie duży kominek, więc jednorazowo zużywam połowę wosku.


Jednym z moich postanowień noworocznych jest nauka języków. Od trzech lat jestem na poziomie C1 z angielskiego oraz A2/B1 z francuskiego, także najwyższy czas ruszyć do przodu. W tym celu kupiłam dwa repetytoria marki Edgard. W porównaniu z innymi książki do nauki języków są niedrogie ja za swoje zapłaciłam 19,90 zł oraz 29,90 zł


Na koniec idealna, mała czarna torebka. Michael Michael Kors Hamilton Messenger Bag. 


 Lubicie Instagram? Ja uwielbiam i serdecznie zapraszam Was do śledzenia mojego profilu. www.instagram.com/noaledomi

wtorek, 28 stycznia 2014

Ulubieńcy stycznia!

Z racji tego, że styczeń się kończy, zapraszam Was na ulubieńców ostatniego miesiąca. Jest to mix rzeczy których używałam wyjątkowo często (;


1. Moim pierwszym ulubieńcem są lakiery Essie, kupiłam je w Super-Pharm na promocji "kup jeden, odbierz drugi za 1gr", lakiery It's Genius oraz Beach bum blu są obłędne-piękne, nasycone kolory w metalicznym odcieniu, idealne na tą porę roku. Poza tym są bardzo wytrzymałe, z dobrą bazą trzymają się tydzień. 


2. Odżywka Merz-Spezial to mój odwieczny ulubieniec, ostatnio robiłam sobie od niej przerwę. Teraz, po miesiącu stosowania, znów ratuje moje paznokcie i włosy.


3. Zapach Si Giorgio Armani nie jest zapachem dla wszystkich. Jest bardzo słodki, wręcz nużący, ale zakochałam się w nim bez pamięci. Idealny zapach na zimę, otulający i bardzo elegancki. Myślę, że ta przyjaźń nie zakończy się na jednej buteleczce.


4. Olej kokosowy to moje odkrycie życia, słyszałam w prawdzie o jego zaletach już wcześniej, ale jakoś  nigdy się na niego nie skusiłam. Produkt sprawdza się zarówno w kuchni (zamiennik tłuszczy, do smażenia, jako masło) oraz w kosmetyczce (maska na włosy, świetnie nawilża ciało) a to wszystko za jedyne 19,90!


5.  Najczęściej używana paleta, to odgrzebana paleta z Inglota, używam z niej trzech kolorów, jasny róż jako baza, delikatny łosoś do załamania powieki i perłowy brąz do zewnętrznego kącika.


6. Styczeń to miesiąc postanowień, dlatego też bardzo pomocne są kalendarze. Kalendarzyk w sowy spodobał mi się już w Empiku, ale postanowiłam poszukać na Allegro i znalazłam taki sam o połowę tańszy. Przepiśnik to prezent od mojej kochanej siostry, nie wiem czy liczy na to, że zacznę dla niej gotować i piec, ale już zaczęłam spisywać przepisy, także jestem na dobrej drodze. 


 7. Ulubiona świeca to Sugared Apple, paliła się u mnie cały miesiąc i została już tylko końcówka. Zakupiona tu: http://zapachdomu.pl/



8. Długo przymierzałam się do zakupu torebki Longchamp Le Pliage, ale zależało mi właśnie na kolorze bordo, który jak się okazało został wycofany (kolor na żywo jest ciemniejszy). Jest bardzo wygodna, poręczna i idealnie mieści wszystkie niezbędne rzeczy. Poza tym, kupiłam ją z 30-st procentowym rabatem.


9.  Sezon na zdrowy tryb życia ruszył pełną parą. Korzystam z diety Ewy Chodakowskiej, którą zamieszcza na facebooku (modyfikuję) oraz robię przysiady (dzień 8). Jeszcze nigdy nie zdążyłam przed latem ale może tym razem się uda!


10. Nie wiem jak Wy, ale u mnie proces wybierania kubka, z którego napiję się herbaty to rytuał. W tym miesiącu królował kubek ze Starbucksa, którego kupiłyśmy razem z Domi na wyprzedaży za 15zł. 




XOXO

sobota, 25 stycznia 2014

Fake Michael Kors

        Do napisania tego posta zainspirowało mnie allegro oraz facebookowe grupy typu : "Sprzedam/Wymienię". Zakupy online stały się niesamowicie popularne. Niestety, prawo konsumenta pozostawia wciąż wiele do życzenia. Repliki, kopie lub zwyczajne podróbki panoszą się po internecie bez kontroli. Sprzedawcy na allegro, proponują "Torebki Michaela Korsa" za 200zł, wciskając kit, że to najprawdziwszy oryginał, prosto z salonu projektanta. Dlatego postanowiłam przybliżyć Wam kilka przykładów na to, jak rozpoznać czy ktoś wciska Wam kit. Zapraszam (;


1. Po pierwsze CENA. Jeśli widzimy aukcję na Allegro, w której cena "kup teraz" nie wynosi więcej niż chociaż 3/4 oryginalnej ceny a w dodatku, sprzedający podkreśla, że jest to nowy produkt to niestety mamy praktycznie w 100% pewność, że jest to podróbka. Owszem, zdarzają się okazje, ale zazwyczaj mamy wtedy do czynienia z produktem używanym.

Oryginalny paragon MK.

2. Po drugie worek przeciwkurzowy. Niby sprawa banalna, a jakże istotna. Jeśli decydujecie się na zakup online, zawsze pytajcie o dostępność worka przeciwkurzowego. Michael Kors od jakiegoś czasu wprowadził takie same worki do każdego modelu torebek, różnią się jedynie rozmiarem. Worki te wykonane są niesamowicie starannie, a w centralnym miejscu znajduje się logo MK.



Czasami, kopertówki oraz mniejsze akcesoria pakowane są w papier MK, ma on wzór taki jak podszewka toreb i zazwyczaj naklejkę MK:

Najczęstsze podróbki:


3. LOGO dość specyficzne i zawsze pisane tak samo:



4. PODSZEWKA- to właśnie dzięki niej zawsze wiem, która torba jest prawdziwa. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z inną podszewką. Różnią się kolorem, ale wzór jest zawsze taki sam.





5. Ostatnią rzeczą jest kod oraz miejsce produkcji, który napisany jest na małym kawału silikonu, znajdziecie go w każdej torbie, nawet najmniejszej. Najnowsze torebki produkowane są w Chinach (np. Selma)



      Pomijając sam kształt torby, który warto porównać z torebką na stronie www.michaelkors.com wydaje mi się, że są to najczęściej podrabiane elementy. Bardzo warto zwrócić na nie uwagę, a jeśli zdjęcia na aukcji nie są kompletne, należy poprosić sprzedającego o ich udostępnienie. Co najlepsze, większość zdjęć podróbek udostępnionych w poście dostałyśmy od sprzedawców allegro, których poprosiłyśmy razem z Domi o szczegółowe zdjęcia.. Na żadnej z tych aukcji nie było podkreślone, że są to repliki, kopie lub podróbki, co więcej w miniaturach widniały zdjęcia z oryginalnej strony MK.
   Mam wrażenie, że nie każdy rozumie, na czym polega problem podróbek. Dlatego też, warto wcześniej upewnić się, że kupujemy to, co chcieliśmy. Czasami oszuści wmawiają ludziom, że sprzedają produkt oryginalny (kto wie, może sami nie wiedzą?) za cenę niewiele niższą od oryginału. Jeśli macie jakieś wątpliwości: piszcie, chętnie pomożemy. Odsyłam Was również na bloga Podróbkowo Wielkie, który rozwiewa więcej wątpliwości (;
 

A teraz najważniejsze:
DON'T DO THAT TO MICHAEL


xoxo

EDIT:
Kochani, jeśli macie jakieś pytania to zapraszam Was na mojego maila: kat.bajor@gmail.com, komentarze bardzo łatwo jest przeoczyć.

sobota, 18 stycznia 2014

Torebki marzeń

Każda kobieta ma świra na punkcie jakiegoś produktu. Jedne kochają buty, inne jeansy, a jeszcze inne torebki. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych ostatnich (chociaż butami też nie pogardzę). Jeszcze kilka lat temu zwracałam przede wszystkim uwagę na ilość torebek, które miałam w szafie, miało być ich dużo i we wszystkich możliwych kolorach. Dzisiaj moja szafa coraz bardziej przypomina dział basic, a i ja się zmieniłam. Wolę kupować mniej ubrań za to te wykonane z lepszej jakości materiałów czy od polskich projektantów. Ta sama zasada dotyczy torebek, wolę mieć jedną za to porządnie wykonaną, która posłuży mi przez lata. Dziś moja prywatna torebkowa lista życzeń, kilka drogi i bardzo drogich modeli. Albo inaczej te, które mogą znaleźć się w moim zasięgu i takie które jeszcze długo moje nie będą.

1. Michael Kors Selma Messanger


Jedna z najbardziej uroczych torebek jakie widziałam, nieduża w pięknym soczystym różu. Cena : ok. 900 zł

2. Michael Kors Hamilton

Długo nie mogłam przekonać się do modelu Hamilton, ale ta wersja ukradła moje serce. Piękny, minimalistyczny kolor idealny na co dzień i na każdą porę roku. Cena: ok. 1 300 zł

3. Louis Vuitton Speedy 30 Bandouliere 


Nigdy nie byłam fanką wersji Monogram, było to głównie związane ze złymi wspomnieniami z wycieczek do Turcji. Jednak wersja Monogram Idylle mnie urzekła. Speedy to absolutny klasyk, o którym marzy chyba każda torebkomaniaczka, niestety cena już dosyć wysoka ok. 3000 zł

4. Louis Vuitton Artsy 

Jak wspomniałam wyżej nie jestem największą fanką Monogram Canvas, jednak to jest klasyk, który nigdy nie straci na uroku i nie wyjdzie z mody. Jeśli mogłabym wybierać wśród MC wybrałabym Artsy. Moim zdaniem ten wzór najlepiej prezentuje się na tym modelu. Cen
a ok. 6000 zł

5. Michael Kors Miranda
Uwielbiam duże miejskie torby, które pomieszczą wszystkie moje drobiazgi. Dokładnie taka jest Miranda, pojemna, pięknie wykonana. Dodatkowo dostępna w bardzo soczystym niebieskim kolorze. Jestem na TAK! Cena : ok. 4 000 zł

6. Celine Luggage

Ta torebka w ciągu ostatnich dwóch lat zrobiła furorę, do niedawna były na nią zapisy. A jej linię skopiowało już wiele sieciówek. Najbardziej chciałabym klasyczną czarną, która zostałaby ze mną na lata. Cena: ok.  10 000 zł

7. Chanel Boy

Od wielu lat na szczycie mojej listy marzeń znajdowała się klasyczna 2.55. Jednak, gdy wyszedł model Boy to wpadłam po uszy. Klasyczna i z pazurem. Po prostu idealna. Cena ok. 13 000 zł 

A jaka torebka znajduje się na Waszej liście marzeń? 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Pielęgnacja włosów (;

      Moje włosy zwariowały jak pogoda za oknem. Zaczęły się kołtunić i puszyć, a w wypadku tak długich włosów jak moje jest to dość uciążliwe. Po wizycie u mojego ulubionego fryzjera-Radka z Creative Cut, dowiedziałam się jak mogę z tym walczyć.
     Wiele osób pyta mnie jakiej farby używam, zapytałam o to fryzjera, który powiedział, że nakłada mi tylko rozjaśniacz i niestety w każdym przypadku byłby to inny stopień rozjaśniania.
     Jeśli jesteście ciekawi jak dbam o moje włosy, zapraszam na posta! A na końcu mała niespodzianka (;


Włosy myję praktycznie codziennie, dlatego bardzo ważne jest to, jakiego szamponu używam.
W pełni zaufałam marce John Frieda.


Seria Sheer Blonde delikatnie rozjaśnia włosy w bardzo naturalny sposób. Uważam, że ta linia to idealny sposób na rozjaśnienie włosów bez używania farby.


Szampon i odżywkę staram się używam na zmianę. Kiedy kończy mi się Sheer Blond, sięgam po linię Full Repair, która świetnie sprawdza się zimą, gdyż delikatnie nawilża włosy.


Od zawsze na mokre włosy nakładam spray Gliss Kur z jedwabiem, jednak szukam jakiegoś zamiennika, znacie coś ciekawego? Olejek Arganowy zakupiłam z TK Maxie, ale jakoś sobie o nim zapomniałam. Mój fryzjer powiedział mi, że jeśli chcę nawilżyć włosy, to najlepszym sposobem jest olejowanie. Teraz, nakładam na lekko wilgotne włosy, kropelkę olejku i widzę znaczną poprawę.

Świetnym produktem rozjaśniającym włosy jest Spray Sheer Blonde-Go Blonder, dzięki niemu chodzę do fryzjera co 4 miesiące, gdyż odrost nie jest widoczny. Spray ten można używać dwojako- na odrost lub na całe włosy (;


Jak mówiłam, moje włosy ostatnio puszą się niemiłosiernie, jak byłam w Londynie, dorwałam pastę dla blondynek. Pasta delikatnie wygładza włosy, a brokat daje efekt lśniących włosów (;
Pasta Sheer Blonde-John Frieda.


Moim największym problemem jest brak regularności. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że powinnam używać maski raz w tygodniu, ale raczej ograniczyłam to do raz w miesiącu. Jak już znajdę chwilę by poświecić czas na nawilżanie włosów, sięgam po te dwie maski. Biovax do włosów blond, po którym niestety nie widzę rezultatów oraz Golden Dust, który naprawdę działa cuda. Bardzo ważne jest by po nałożeniu maski założyć czepek do kąpieli a na to najlepiej ręcznik, by uzyskać efekt sauny. 

Kobiety również są gadżeciarami. Moim ulubionym, urodowym gadżetem jest szczotka Tangle Teezer (dostępna na allegro). Dzięki niej, moje włosy rozczesują się zdecydowanie lepiej, nie szarpie i nie wyrywa tylu włosów co zwykła szczotka. Na zdjęciu widzimy oryginalny rozmiar szczotki, ja posiadam również kompakt ale oryginał jest według mnie dużo lepszy!


Skoro mowa o gadżetach, to warto wspomnieć o suszarce. Jako, że myje włosy praktycznie codziennie, bardzo często używam suszarki (tak wiem, nie jest to zbyt dobre dla suchych włosów). Jednak zauważyłam, że od kiedy zmieniłam suszarkę, moje włosy lekko odżyły (wcześniej używałam podróżnej). Jak wyczytałam suszarka Philips ProCare chroni włosy przed przegrzewaniem (;


Prostownicę marki Rowenta tak naprawdę używam do robienia fali i loków, muszę przyznać, że jak na prostownicę, nie pali końcówek i sprawdza w się w ekstremalnych warunkach (;


Na koniec jak obiecałam: NIESPODZIANKA, czyli rozdanie Keep Head High. Nowiutki Lightening Spray o którym pisałam wyżej. Jeśli borykasz się z odrostami lub chcesz rozjaśnić włosy bez użycia farby to produkt idealny dla Ciebie. 

Aby go otrzymać wystarczy:
1. Być naszym fanem na facebooku: Fanpage KeepHeadHigh 
2.Udostępnić publicznie TEGO posta na facebooku.
3. Pod postem na facebooku zostawić komentarz o treści: Biorę udział.